Kurde w życiu bym się nie spodziewał, że po 2 dniach ostrego imprezowania będę miał jeszcze siłę i ochotę, żeby tworzyć wpis na blogu. Udało mi się chyba jednak wreszcie wypracować skuteczną metodę picia po której w niedziele nie przeżywa się barbarzyńskich katuszy. Polecam więc schemat niegazowana woda na przemian z piwem. Wróćmy jednak do muzyki. Ostatnimi czasy w ramach biadolenia, że kondycja muzyki marna dochodzą mnie głosy mniej więcej tego typu "kiedyś to były labele. jak kupowałeś coś z Motown to miałeś pewność że będzie prima sort. teraz już tak nie ma" A wielki chuj. Wydali tyle nędzy, że nawet największy piewca czarnych brzmień po zapoznaniu się z dyskografią musi to przyznać. Z kolei Bóg mi świadkiem, że nie słyszałem ani jednej słabej rzeczy wydanej przez Truth & Soul albo Daptone. Nie o nich chciałem jednak mówić tylko o pewnej wytwórni założonej przez Gillesa Petersona w 1990 roku, która poza tym, że wydawała same miody (czy to było Incognito czy Galiano czy Young Disciples każda z ich pozycji przypadła mi do gustu) dokończyła dzieło zapoczątkowane przez Acid Jazz w postaci fuzji wszystkiego tego co najlepsze miała do zaprezentowania muzyka końca XX wieku czyli hip hopu jazzu, funku z elektroniką. Mógłbym tutaj wrzucić kawałek Always There Incognito, który jest właśnie sztandarowym przykładem tego zjawiska i chyba największym hitem tego labelu ( tak dużym że można go było nawet spotkać na składankach z serii Golden Hitparade), ale jestem przekorny i tego nie zrobię. Skręcimy w trochę bardziej elektroniczną odnogę nie pozbawioną jednak solidnej porcji groovu. Jeżeli po przesłuchaniu tego kawałka moi znajomi nadal nie będą potrafili zrozumieć dlaczego drum'n'bass mi się ostatnio zaczął podobać i uważam, że ma spory pozytywny potencjał to już nie wiem jak mam im to tłumaczyć. Co prawda Talkin Loud od paru lat nie wydaje już nowych rzeczy, ale zupełnie nieźle pałeczkę po nich przejęły takie labele jak Melting Pot czy Unique... a ponoć Niemcy nie umieją się bawić
Roni Size - Heroes
Jak już jesteśmy przy Talkin' Loud to nie sposób przemilczeć osoby Gillesa Petersona właśnie. Post rozrósł się już trochę za mocno więc po prostu oddam mu głos. Zapodaje za myrecordcrate tylko 3 część gdyż podejmuje on tam najciekawsze wątki (diggin, kondycja współczesnej muzyki i problem Serato). Miłośnikom tego urządzenia utrudzonym noszeniem płyt polecam obadać myspace Gillesa i policzyć jego liczbę bookingów i ich przestrzenne rozmieszczenie.
Roni Size - Heroes
Jak już jesteśmy przy Talkin' Loud to nie sposób przemilczeć osoby Gillesa Petersona właśnie. Post rozrósł się już trochę za mocno więc po prostu oddam mu głos. Zapodaje za myrecordcrate tylko 3 część gdyż podejmuje on tam najciekawsze wątki (diggin, kondycja współczesnej muzyki i problem Serato). Miłośnikom tego urządzenia utrudzonym noszeniem płyt polecam obadać myspace Gillesa i policzyć jego liczbę bookingów i ich przestrzenne rozmieszczenie.