piątek, 9 października 2009

A czemu ten Pan taki poważny?

10 najlepszych moim zdaniem housowych numerów z jego złotej ery. Na bank za 20 lat będą miały taki status jak Fever Night, Get down on it, Upside Down czy Le Freak teraz.

1 - Cassius - Feelin' 4 you
2 - Stardust - Music sounds better with you
3 - Phats & Small - Turn around
4 - Armand Van Helden - You don't know me
5 - Moloko - Sing it back
6 - Modjo - Lady
7 - Mylo - Drop the pressure
8 - Armand Van Helden - My My My
9 - Spiller - Groovejet
10 - Basement Jaxx - Good luck

piątek, 18 września 2009

Fania? Fan ja!

Dawno nie pragnąłem nic tak bardzo jak ponownie odwiedzić Stany Zjednoczone Ameryki Północnej. Niby 3 lata temu spędziłem tam 3 miesiące ale wszystko odbywało się w takim pośpiechu, że wizyta w jednym z najlepszych sklepów z winylami czyli nowojorskim Turntable Lab trwała 10 minut. Chyba najfajnieszą cechą Ameryki jest ten tygiel kulturowy. Ludzie z całego świata znajdują tam swoje miejsce i czynią je monstrualnie zróżnicowanym. Bez znaczenia czy jesteś z Europy, Azji, Afryki czy Ameryki Południowej Stany dadzą ci żyć po swojemu. Najlepszym dowodem na to potęga latynoskich labeli w Nowym Jorku z Fanią będącą prawdziwym kombinatem muzycznym w którym wydano setki płyt na czele. Nazwiska nawet średnio obeznaną z muzyką latynoską osobę powalają na kolana: Ray Barretto, Joe Bataan, Mongo Santamaria, Willie Colon, Bobby Valentin. Sami najwięksi i wszyscy ci mocarze tworzyli także dreamteamowy skład labelu Fania All Stars. Zbierz takie gwiazdy dodaj jednego z najlepszych gitarzystów jazzowych Erica Gale'a a rezultatem będzie właśnie to.

Fania All Stars - Ella Fue

W 2005 roku Fania została przejęta przez Emusica, która bardzo intensywnie wzięła się za wydawanie zupełnie niezłych reedycji klasycznych nagrań labelu.

Przy okazji polecam też najlepszy blog o muzyce latynoskiej z jakim się zetknąłem

Latin vinyl junkie

poniedziałek, 20 lipca 2009

Stare dobre czasy... one nigdy już nie wrócą


Po czasach kiedy Łódź była klubową stolicą Polski pozostały tylko wspomnienia. Nie ma już Parady Wolności, nie ma New Alcatraz i Forum Fabricum, ani nie ma już Sonic Trip. Ostatnimi czasy zniknął też z anteny Nocny Trans będący chyba najdłużej nadawaną w Polsce audycją radiową poświęconą muzyce klubowej i chyba ostatnim świadectwem niegdysiejszej potęgi. Zawsze miałem do tego sporo dystansu, ale teraz doceniam fakt, że tutaj się wszystko zaczęło. Na 10 i zarazem ostatnie urodziny Nocnego Transu została wydana składanka najlepszych utworów łódzkich producentów muzyki klubowej i myślę, że zdecydowanie warto przekonać się jak swego czasu dawaliśmy radę.

10 lat Nocnego Transu w Radiu Łódź

Blog jednak poświęcony jest płytom winylowym. Od dawna chciałem mieć singiel Darkside Soniców będący pierwszą drum'n'bassową 12" wydaną w Polsce i zupełnie przypadkiem przy przeglądaniu płyt w Skylarku trafiłem na tę perełkę. Zdziwienie moje okazało się tym większe gdy wyszło na jaw że chłopaki na zapleczu mają jeszcze 15 kopii płyty. Udało mi się je od nich wydobyć i jeżeli również macie ochotę na jedną zapraszam do swojego sklepu. Płytki trochę przeleżały i ich stan nie jest idealny, ale z pewnością warto mieć takiego klasyka. Normalnie wrzuciłbym zgrywkę z singla, ale chyba fajniej będzie obejrzeć klip mający sporo uroku i dobrze oddający muzycznego i wizualnego ducha tamtych czasów.



środa, 13 maja 2009

Winyl dla początkujących - lekcja nr 2 (sprzęt)

Trochę minęło od poprzedniego postu i sam nie wiem gdzie się ten czas zapodział. Dzisiaj zajmiemy się sprzętem potrzebnym do odsłuchiwania płyt. A zaczniemy od końca gdyż to koniec podobnie jak w filmach i książkach jest w przypadku naszej układanki najważniejszy. A więc kolumny, które w decydującym stopniu wpływają na to jakiej jakości dźwięk będzie docierał do naszych uszu. Minimalną opcją w tym wypadku sa moim zdaniem kolumny od jakiejś sensownej mikrowieży (fajnie gdyby był nią Pianocraft Yamahy ale zdzierżymy coś ponad marki Elta i Panasonix). Problem w tym, że większość tego typu urządzeń nie ma możliwości podłączania zewnętrznych źródeł dzwięku, a nawet jeśli istnieje taka możliwość, to nie są one wyposażone w przedwzmacniacz gramofonowy (wkładka gramofonowa generuje sygnał o niskim napięciu, który potrzebuje dodatkowego wzmocnienia). Dlatego lepiej iść o krok dalej i nabyć jakieś używane kolumny oraz wzmacniacz. Tutaj pole manewru zależy wyłącznie od zasobności waszych portfeli. Od biedy może być to nieśmiertelny zestaw Altusy + Unitra. Ja polecałbym jednak jakiś japoński lub niemiecki wzmacniacz z racji ich wytrzymałości oraz jakieś podstawkowe kolumny, ponieważ będą one dysponowały wystarczającą mocą na metraże polskich mieszkań i nie będą powodowały bólu głowy co w przypadku budżetowych zestawów podłogowych jest normą. Oczywiście jeżeli dysponujemy większą ilością pieniędzy możemy zabawić się w coś nowego. Istnieje jeszcze całe grono miłośników zestawów studyjnych, ale nie znam się na tym sprzęcie więc nie zabieram głosu. Nie widze natomiast żadnego sensu odsłuchiwania płyt przy pomocy głośniczków komputerowych. Zabijemy w ten sposób wszystkie zalety dźwięku z winyli czyli ciepło oraz głęboki bas a otrzymamy jedynie dokuczliwe trzaski. Pora przejść teraz do serca naszego zestawu czyli gramofonu. Tutaj również możemy się w najgorszym przypadku podeprzeć zasłużoną Unitrą (szczególnie iż w większości przypadków można do nich podlączyć zewnętrzną wkładkę). Lepiej jednak po raz kolejny posłużyć się zasadą sprawdzoną w motoryzacji czyli "albo coś z Japonii albo coś z Niemiec". Teraz coś specjalnie dla Ossesa - nie polecam sprzętu marki Numark. Kupiłem sobie 3 lata temu jeden z najwyższych modeli i w tym czasie zdążyło dać o sobie znać niestabilne oraz niestykające ramię, sprzęgająca obudowa z plastiku, uziemienie oraz włączniki. Na koniec przestał się zupełnie włączać i przy okazji naprawiania tej usterki mój tata spowodował zwarcie trwale uszkadzając elektronikę za co jestem mu ogromnie zobowiązany. W tej chwili zbieram się do kupna Technicsa 1210 i wam również jeżeli dysponujecie odpowiednią kwotą radzę ten wybór. Nie dosyć, że będziecie mieli odpowiedni sprzęt jeżeli poczujecie djską wenę to jeszcze dzwięk nie pozostawi nic do życzenia (kilka lat temu w teście przeprowadzonym przez HiFi i Muzykę dostał maksymalną notę). Na koniec druga w kolejności ważności kwestia - wkładka. Za niewielką kwotę możemy znacznie poprawić jakość generowanego przez nasz zestaw dzwięku więc nie warto w tym temacie oszczędzać (na tym polu Unitra radziła sobie chyba najsłabiej). Nie będę tutaj wskazywał jakichś konkretnych modeli ani producentów, ale nie będzie chyba złym pomysłem zacząć od jakiegoś Shure'a albo Ortofona. Nie polecam natomiast do odsłuchu wkładek typu Concorde, ponieważ w ich przypadku nie ma możliwości ustawienia igły tak żeby stanowiła styczną do rowka (tym samym niepotrzebnie niszczymy płyty, a wkładka generuje zniekształcony dźwięk). Warto także pamiętać o wymianie igły w przypadku intensywnego użytkowania co około pół roku. Nie podjąłem tematu kabli ale z całą pewnością warto zaopatrzyć się w przynajmniej przyzwoite przewody sygnałowe oraz głośnikowe. Na koniec osobista rada dla młodych audiofili. Słuchajcie płyt w nocy gdyż zarówno cisza, nastrój jak i dobry prąd w gniazdkach będą wam sprzyjać.

sobota, 28 marca 2009

Daab


Zanim kolejna część winylowego poradnika jakiś muzyczny wrzut z racji tego, że dawno nie było. Nastrój znakomity więc kawałek też powinien być radosny i piękny. Bez żadnych wątpliwości mój ulubiony zespół i numer made in Poland. Zresztą ich koncert na festiwalu w Ostródzie jest także najfajniejszym muzycznym momentem z mojego życia. Ten spokój i radość można chyba tylko porównać do chwili kiedy rodzi się dziecko. Słuchajcie tego często

Numer nie jest ripem z winyla tylko z wydanej w 1993 kasety. Jakość wosku i poziom techniczny muzyków w latach 80-ych pozostawiały zbyt dużo do życzenia.

Daab - Fryzjer na plaży

niedziela, 22 marca 2009

Zakończenie roku szkolnego 2008

Ha ha pewnie zwątpiliście już w to, że muzyczne podsumowanie 2008 roku kiedykolwiek zagości na tym blogu. Całe to opóźnienie wzięło się z tego, że zamówione przeze mnie płyty ze Stanów przeleżały na cle ponad 2 miesiące, a nie chciałem zabierać się do roboty bez przesłuchania paru rzeczy rokujących nadzieję na znalezienie się w gronie wytypowanych do świadectw z czerwonym paskiem. Posunięcie okazało się słusznym gdyż zarówno Q-tip jak i Koushik na laurkę z pewnością zasługują. Co ciekawe wygląda na to, że żyjemy w tak dynamicznych czasach iż syndrom płodnych lat na przełomie dekad zaczyna występować wcześniej i szczerze wątpie, żeby 2009 był tak dobrym jak 2008 rok. Zanim przejdę do jakiegoś bardziej szczegółowego omówienia najfajniejsze spostrzeżenie minionego roku - dziewczyny w swoim zmasowanym ataku na wszystkie zmaskuliniozowane obszary życia nie pominęły także winylu. Nigdy nie miałem tak dużo klientów płci pieknej. Jaram się tym na maxa. Druga bardzo miła konstatacja - przyszłością muzyki jest zdecydowanie powrót do korzeni i organicznego grania. Rozpaczliwe próby rewoluzjonizowania elektroniki przy pomocy takich gatunków jak dubstep uśmiech politowania we mnie wzbudzają tak samo jak hasełka "hip hop umarł". Nie uważam się za eksperta od hip hopu, ale nie przypominam sobie w ostatnich 10 latach tak dobrego sezonu dla tego gatunku. Z palcem wiadomo gdzie mogę wymienić 10 kozackich rapowych albumów (Dj Premier- Beats that collected dust, Q-tip - Renaissance, Koushik- Out my window , Ugly Duckling - Audacity, Pete Rock - NY's finest, People Under the stairs - Fun DMC, Nicolay & Kay - Time:line, Giant Panda - Electric Laser, Black Milk - Tronic, J-live - Then what happened). Polacy też nie zasypywali gruszek w popiele i spokojnie można polecić albumy Ostrego, Molesty, Returnersów, The Jonesz i przede wszystkim Tedego. Dobra bedzie tego. Przepraszam, że nie motywuje każdego wyboru, ale do straszliwych rozmiarów rozrósłby się wpis.

ŚWIAT - LP
- V/A - FALLIN' OF THE REEL VOL. 2
- PETE ROCK - NY'S FINEST
- KOUSHIK - OUT MY WINDOW
- Q-TIP - THE RENAISSANCE
- KARL HECTOR & THE MALCOUNS - SAHARA SWING

POLSKA - LP
- TEDE - ŚCIEŻKA DŹWIĘKOWA
- NOON - PEWNE SEKWENCJE
- MILOOPA - UNICODE
- KOMETY - STORY OF
- THE JONESZ - SEASON ONE

ŚWIAT - 12"
- KELLY ROWLAND - WORK (FREEMASONS ARABIC MIX)
- KRAAK & SMAAK - SQUEEZE ME
- DANNY BYRD - GOLD RUSH
- SUPER-PHONICS - ELEVATE OUR MINDS
- VASS CORPORATION - ONE MORE DAY

POLSKA - 12"
- MOLESTA - INSPIRACJE
- TEDE - CZY JASNO CZY CIEMNO
- ELDO - NIE PYTAJ O NIĄ
- SPINACHE FEAT. DJ CUBE - BEZWARUNKOWO ODDANY
- NOON - ESIANE

POLSKA I ŚWIAT - REEDYCJE
- MELVYN PRICE - RHYTHM & BLUES
- KULT - TATA KAZIKA
- HENRYK DEBICH - STRING BEAT
- KLAN - MROWISKO
- SKALDOWIE - KRYWAŃ KRYWAŃ

POLSKA I ŚWIAT - MIXY
- PIĘKNY CHŁOPIEC - JAZZ COMES IN HANDY
- POMPON MUSIC MIX
- DANNY BYRD W NOCNYM TRANSIE
- CHOCOLATE MOOSE MIXTAPE
- DJ BOOGIE - SOUNDS OF THE RISING SUN

niedziela, 1 marca 2009

Winyl dla początkujących - lekcja nr 1

Łażąc po forach internetowych i rozmawiając z różnymi osobami odniosłem ostatnio miłe wrażenie, że jest spora grupa osób mających ciągoty w kierunku winyli i niuchających w tym fajną zajawkę. Problem w tym, że nie wiedzą za bardzo jak zabrać się za ten temat, ewentualnie kierowani nie zawsze mądrymi radami z tychże forów działają nie tak jak powinni w rezultacie czego płyty okazują się być zabawą nie tak fajną jakby mogły być. Kiedy zakładałem tego bloga to robiłem to głównie w celu propagowania dobrych a zdecydowanie niewystarczająco popularnych w Polsce wykonawców. Wygląda jednak na to, że poza tym zdałoby się do płyt winylowych przyciągnąć nowych entuzjastów gdyż z ich popularnością w naszym kraju jest najzwyczajniej źle. Jeszcze gorzej ma się sprawa w gronie moich rówieśników. Prawdopodobieństwo spotkania dwudziestoparoletniej osoby nie będącej djem a kolekcjonującej winyle jest niewielkie. Robiącej to dobrze (umiejącej ustawić ramię gramofonu oraz wkładkę, odróżniającej pierwsze tłoczenia płyt itp.) znikome. Przy pomocy bloga chcę więc udzielić zainteresowanym osobom paru rad na temat tego na czym i w jaki sposób słuchać oraz co warto kupować i gdzie. Postaram się to zrobić w miarę przystępnie na kieszeń młodego człowieka. Nie jestem jednak prezenterem Mango i nie będzie tu ściemy, że szajs za pół darmo będzie się sprawował cudownie i doprowadzi was do sonicznej rozkoszy. Nie widzę najmniejszego sensu w kupowaniu mini wież marki Elta i odsłuchiwaniu na nich kupionych na kilogramy płyt z niemieckimi Heimatmelodie. Zanim jednak przejdę do konkretów na 1 organizacyjnej lekcji warto sobie odpowiedzieć na pytanie:

Dlaczego winyl?

Płyta winylowa ma już sporo ponad 100 lat. Żaden inny nośnik muzyki nie może pochwalić się nawet zbliżoną historią. Gdybym miał odpowiedzieć na pytanie o to co według mnie jest jej najfajniejszą cechą chyba byłaby nią ciągłość trwania. Przez te lata zapisywano na niej niemal każdy dźwięk jaki stworzyła natura, człowiek oraz maszyna. Winyl był najpopularniejszym nośnikiem na przełomie lat 60-ych i 70-ych, kiedy muzyka według większości kolekcjonerów wypuściła swoje najsłodsze owoce. Mimo iż zupełnie nie pasuje on do współczesnych czasów ze swoimi gabarytami i technologią nadal wydawane jest na nim wszystko to co muzyka ma do zaoferowania najciekawszego. Nie znasz się na muzyce? Kupuj winyle. Masz dużo większe szanse na to, że trafisz na coś ciekawego niż w przypadku CD. Muzyka zmieniała się, przychodziły i odchodziły taśmy magnetyczne, przyszły i prawdopodobnie niedługo odejdą CD a winyl tyle lat żyje właściwie od początku niewiele zmieniony. Ta ciągłość powoduje, że tak jak w przypadku książek mamy zarejestrowany obraz najciekawszego i najdynamiczniejszego wycinka historii. Dla mnie samego tym co spowodowało, że płyty dużo bardziej pochłonęły mnie niż książki jest fakt, że historia ta podana jest nie wprost. Nie przy pomocy słów tylko abstrakcyjnych dźwięków. Z jednej strony zawsze żałowałem tego brania 8 srok za ogon i że nie mogę o sobie powiedzieć ekspert od funku czy tam jazzu lub czegokolwiek innego. Z drugiej strony muzyka jest ciągle przygodą, odkrywaniem czegoś nowego. Dzięki winylowi przy przeglądaniu allegro zahaczam o nowe brzmienia, drum'n'bass, world music, house, jazz, elektronikę, muzykę filmową, rap, rock, reggae, funk i kończę na techno. Muzyka powinna być podróżą, poznawaniem nowych kultur i ich dźwięków a dobry dj w czasie swojego setu powinien nas w taką podróż zabierać i fajnie, żeby to nie była podróż po województwie tylko po całym globie. Żeby móc zabierać w taką podróż musi on jednak sam ją odbyć, a w muzyce nie wyobrażam sobie innej drogi niż przy pomocy grzebania w skrzyniach z płytami. Kupowanie mp3 jest jakimś marnym substytutem, przeglądaniem folderów biur podróży. Nie ma się co oszukiwać dla większości ludzi muzyka jest jedynie tłem dla życia, ale dla kogoś kto decyduje się ją nieważne czy tworzyć czy odtwarzać powinna być ona czymś istotnym. W winylu fajne jest też to, że poza samą zawartością muzyczną istotny zaczyna też być sam nośnik, label czy okładka po której częstokroć nawet nie znając danego bandu możemy trafić na prawdziwą perełkę. Na winylach poza językiem i kulturą muzyczną danego kraju odbija się jego charakter i sytuacja ekonomiczna. Mamy więc do czynienia z perfekcyjnymi tłoczeniami z Japonii i swoiście niechlujnymi niecentrycznymi ze źle naklejonym labelem tłoczeniami z Jamajki. Większość kolekcjonerów wariuje na punkcie pierwszych wydań płyt z lat 1967-73. Jest tak nie tylko dlatego iż powstały wtedy takie dzieła jak Biały album Beatlestów, Bitches Brew Milesa Davisa czy Dark Side of the moon Pink Floydów. Związane jest to także z tym, że po 1973 roku i kryzysie naftowym jakość samego materiału z którego tłoczony był winyl pogorszyła się. Tak samo powodem częstej pogardy dla muzyki z Polski z lat 80-ych jest nie tylko obniżenie jej poziomu artystycznego ale słaba jakość płyt, które często tłoczono ze zmielonych starych nagrań. Kurde mam nadzieje, że jakoś przebrniecie przez ten chaos myśli bo winyle to naprawdę fajna przygoda i dobra życiowa zajawka.

W następnym odcinku jak wybrać sensowny equipment do odsłuchu.

niedziela, 22 lutego 2009

Przepisy BHP na lekcji wychowania muzycznego


Kurde w życiu bym się nie spodziewał, że po 2 dniach ostrego imprezowania będę miał jeszcze siłę i ochotę, żeby tworzyć wpis na blogu. Udało mi się chyba jednak wreszcie wypracować skuteczną metodę picia po której w niedziele nie przeżywa się barbarzyńskich katuszy. Polecam więc schemat niegazowana woda na przemian z piwem. Wróćmy jednak do muzyki. Ostatnimi czasy w ramach biadolenia, że kondycja muzyki marna dochodzą mnie głosy mniej więcej tego typu "kiedyś to były labele. jak kupowałeś coś z Motown to miałeś pewność że będzie prima sort. teraz już tak nie ma" A wielki chuj. Wydali tyle nędzy, że nawet największy piewca czarnych brzmień po zapoznaniu się z dyskografią musi to przyznać. Z kolei Bóg mi świadkiem, że nie słyszałem ani jednej słabej rzeczy wydanej przez Truth & Soul albo Daptone. Nie o nich chciałem jednak mówić tylko o pewnej wytwórni założonej przez Gillesa Petersona w 1990 roku, która poza tym, że wydawała same miody (czy to było Incognito czy Galiano czy Young Disciples każda z ich pozycji przypadła mi do gustu) dokończyła dzieło zapoczątkowane przez Acid Jazz w postaci fuzji wszystkiego tego co najlepsze miała do zaprezentowania muzyka końca XX wieku czyli hip hopu jazzu, funku z elektroniką. Mógłbym tutaj wrzucić kawałek Always There Incognito, który jest właśnie sztandarowym przykładem tego zjawiska i chyba największym hitem tego labelu ( tak dużym że można go było nawet spotkać na składankach z serii Golden Hitparade), ale jestem przekorny i tego nie zrobię. Skręcimy w trochę bardziej elektroniczną odnogę nie pozbawioną jednak solidnej porcji groovu. Jeżeli po przesłuchaniu tego kawałka moi znajomi nadal nie będą potrafili zrozumieć dlaczego drum'n'bass mi się ostatnio zaczął podobać i uważam, że ma spory pozytywny potencjał to już nie wiem jak mam im to tłumaczyć. Co prawda Talkin Loud od paru lat nie wydaje już nowych rzeczy, ale zupełnie nieźle pałeczkę po nich przejęły takie labele jak Melting Pot czy Unique... a ponoć Niemcy nie umieją się bawić

Roni Size - Heroes

Jak już jesteśmy przy Talkin' Loud to nie sposób przemilczeć osoby Gillesa Petersona właśnie. Post rozrósł się już trochę za mocno więc po prostu oddam mu głos. Zapodaje za myrecordcrate tylko 3 część gdyż podejmuje on tam najciekawsze wątki (diggin, kondycja współczesnej muzyki i problem Serato). Miłośnikom tego urządzenia utrudzonym noszeniem płyt polecam obadać myspace Gillesa i policzyć jego liczbę bookingów i ich przestrzenne rozmieszczenie.


środa, 11 lutego 2009

Polak potrafi (na licencji)


Wczoraj przy okazji dodawania płyt do sklepowego discogsa trafiłem na stronę wytwórni Vertigo. Dla niezaznajomionych jest ona mniej więcej czymś takim dla prog rocka jak Fania dla latynoskiego jazzu albo Trojan dla reggae. Byłem ciekaw za ile można tam kupić ichnie cudeńka, dlatego że zauważyłem ostatnio że prog rocki prawdopodobnie z racji tego iż jest to głównie strona dedykowana dla dj oferowane są w bardzo atrakcyjnych cenach. Nie zdążyłem jednak dokładnie obadać oferty bo w moje oczy rzucił się tytuł Andy Votel - Vertigo Remixed. Okazało się że świr Andy w swoich nieustających diggerskich poszukiwaniach wziął się za zrobienie mixu z największych petard tejże wytwórni. Totalnie się na niego zgrzałem gdyż prawdopodobieństwo tego, że kiedykolwiek będę miał okazję posłuchać tych wszystkich numerów z racji bajońskich cen jest zerowe. W ramach zasady "masz prawo do posiadania 1 pirata na komputerze" (jakiś czas temu kupiłem sobie Colosseum poprzednio pełniące tą funkcję) po kilkunastu minutach miałem go na dysku. Poza tym, że wśród 50 numerów z których składa się mix były 4 z 7 znajdujących się na płycie Affinity o której już kiedyś wspominałem dojrzałem też jeden kawałek Marshy Hunt. Okazało się, że że Pani Marsha nagrała dla Vertigo jeden singiel będący zresztą okropnym rarytasem, który osiąga nieprzyzwoite sumy. Nie o miksie ani nie o singlu chce jednak mówić. Czasami w historii Polskich Nagrań zdarzały się licencyjne pozycje zagranicznych artystów nie będących 7 ligą którzy z braku laku zgodzili się zagrać z playbacku w Sopocie lub Opolu i przy okazji za czapkę gruszek, którą stanowiły złotówki po przeliczeniu na twardą walutę wydać ich marną płytę dając utrudzonemu polskiemu ludowi złudzenie, że jednak są częścią cywilizowanego świata. W ten sposób niektórym udało się bez wydawania całej pensji na zachodnie wydanie w Pewexie posłuchać takich petard jak The Nice lub Atomic Rooster. Zdarzały się też mniej znane, ale nie mniej ciekawe pozycje. I taką jest właśnie LP Marshy Hunt pod tym samym tytułem. Można by o niej samej pisać długie elaboraty z takimi ciekawostkami jak to, że zawarła lipne małżeństwo z Mikem Ratledgem z Soft Machine, żeby uzyskać wizę brytyjską, zagrała jedną z głównych ról w Hair, współpracowała z Markiem Bolanem i Johnem Mayallem, była żoną Micka Jaggera, jedną z pierwszych czarnych modelek, aktualnie pisze książkę o Jimim Hendrixie, pokonała raka piersi a Brown Sugar jest o niej. Dla mnie najważniejsze jest jednak to, że Pani wyje przepięknie (może nie jest to jakaś super technika, ale ma to co obecnie najbardziej cenię w muzyce - ducha i charyzmę). Dość często w prog rocku zdarzało się iż zespołowi towarzyszyła wokalistka o proweniencji jazzowej i dawało to świetne rezultaty (patrz wspomniane wcześniej Affinity i Renaissance) ale wyobraźcie sobie co może się dziać kiedy pojawia się prawdziwa wokalista soulowa.

Marsha Hunt - Good Morning


środa, 28 stycznia 2009

Przewodnik po winylowej stolicy Polski

Nie ma się co oszukiwać Polska to nie winylowy raj tak jak USA, Niemcy, Anglia, Jamajka czy Japonia. Jest w nim jednak pewne miasto zdolne zaspokoić głód nawet najbardziej wymagającego diggera. I oczywiście jest nim Eudezet. A to wszystko dzięki tym 4 instytucjom.

Marcin Bisiorek - największy dealer używanego wosku jakiego kiedykolwiek widziało allegro (właściciel 4 kont na których łącznie oferuje prawie 3000 płyt z praktycznie każdego gatunku). Przy okazji także prawdopodobnie posiadacz największej kolekcji i największy ekspert w tym temacie w Polsce.

Konto 1

Konto 2

Konto 3

Konto 4

Rasbass - obok siódemek największa w Polsce dystrybucja płyt z muzyką jamajską prowadzona przez Rasbe - jednego z największych w naszym kraju znawców tamtejszej kultury.

Rasbass.com

Skylark - najstarszy i największy sklep z parkietową muzyką elektroniczą. Rebus + Sixmillian + G- Sound gwarantują pełen profesjonalizm.

Skylark.com.pl

Vinylex - moja skromność starająca się oferować najciekawsze nowe płyty w szerokim spektrum gatunków poczynając od muzyki filmowej przez bluesa, rocka we wszelkich odmianach, jazz razem z jego latynoską odnogą, funk, reggae, hip hop, mniej parkietową elektronikę, house, techno w lżejszych i cięższych odmianach, electro a kończąc na drum'n'bassie i transie.

Vinylex.pl

Wsiadajcie więc w PKS, PKP lub też inne środki komunikacji i ruszajcie do Łodzi, bo tutaj poza tym że bieganie psom szkodzi można dostać wymarzone naleśniki ze smoły.

poniedziałek, 26 stycznia 2009

Nie tylko winylem człowiek żyje


Ha ha kolejny post bez muzycznego załącznika. Zresztą ogólnie z muzyką mający niewiele wspólnego. Spodobały mi się jednak książkowe recenzje na blogu Bistiego więc dzisiaj trochę na temat literatury. Ostatnio mam trochę wolnego czasu i jak tylko się nie alkoholizuje ze znajomymi :) poświęcam go głównie czytaniu. W sumie mam do książek podobny stosunek jak do płyt. Są czymś tak cudownym i tak wiele można się z nich dowiedzieć na temat świata, że nie mogę zupełnie zrozumieć ludzi którzy nie widzą tej mocy (nie liczę tu mojego brata, który jest jedną z najinteligentniejszych osób jakie znam i w ramach walki z etosem intelektualisty z zasady nie czyta książek i kolekcjonuje cd z muzyką RNB). Sam od początku roku mimo że nie jestem mistrzem szybkiego czytania wciągnąłem 3 (poza omawianą Artykuły i reportaże Hemingwaya oraz 11.40 GMT-Newport Kazimierza Jaworskiego, które również polecam). Tak samo jak w przypadku winyli dobra literatura powinna moim zdaniem spełniać 2 kryteria - powinna bawić oraz być napisana/zagrana na poziomie. I tak jest w tym przypadku. Są pieniądze, seks, motoryzacja, przestępstwa a wszystko naprawdę dobrze napisane. Do tego jeszcze akcja rozgrywa się w Eudezet a mam ostatnio zupełnego hyzia na punkcie swojego miasta i jego kulturalnego dorobku. Pamiętam, że jak byłem małym brzdącem w Expressie Ilustrowanym publikowana była jakaś powieść w odcinkach tego Pana i mimo zerowej kumacji jakoś strasznie mnie ona przyciągała. W tym przypadku nie było inaczej bo skończyłem czytać o 6 rano nie mogąc doczekać się tego co stanie się na kolejnej stronie. Na maxa polecam. Szczególnie że na allegro można to kupić za parę złotych. Na koniec jednak mały muzyczny akcent. Pan Makowiecki jest w trakcie pisania biografii Michała Urbaniaka. Nie lubię ani samego Urbanatora ani jego muzyki, ale nie mogę doczekać się kolejnych kartek spod jego pióra.

piątek, 16 stycznia 2009

Co w klubach Eudezet piszczy?

Zanim zabiorę się do muzycznego podsumowania 2008 postanowiłem na tapetę wziąć to co działo się w minionym roku w łódzkich klubach. Niby wszyscy narzekają, że działo się niewiele i łódzki clubbing przeżywa agonie. Pozwolę sobie jednak z tym nie zgodzić. Ewidentnie ilość przerodziła się w jakość i zainteresowany imprezowicz zawsze w weekend znajdzie ciekawe wydarzenie. Nim jednak przejdziemy do listy top 5 najlepszych klubów w Eudezet przedstawiam listę najciekawszych moim zdaniem djs na których granie jeżeli traficie ręczę głową, że nie będziecie zawiedzeni.

Top 3 Eudezet Djs (kolejność przypadkowa)

1 - Barbara Klein - esencja kobiecości zarówno jeżeli chodzi o samo granie jak i prezentowany materiał. Nigdy nie słyszałem nikogo kto grałby muzykę techniczną z tak dużym pierwiastkiem delikatności. Nikt też nie posługuje się gramofonami i mixerem z taką gracją. Cudo

2 - Luk aka Beny Kuleczka - wcale nie dlatego, że jesteśmy przyjaciółmi tylko dlatego że Łukasz był autorem 2 z 3 najlepszych bib na jakich byłem w zeszłym roku. Jako jeden z niewielu na 1 miejscu stawia dobrą zabawę ludzi na parkiecie zamiast własnego ego. Nie zdobywa publiki jednak puszczaniem zgranej tandety tylko materiałem, który jest tak samo jak on ulepiony ze 100% dobrej energii.

3 - RIP Danger - ten człowiek wie jak powinny wyglądać imprezy z połamaną muzyką

Top 5 Eudezet clubs (kolejność zamierzona)

1 - Jazzga - prawdę powiedziawszy większość wydarzeń, które się tam odbywa to nie moja bajka, ale z cała pewnością są to ciekawe eventy, które mogą się podobać. I podobają się co widać po regularnym tłoku, który od jakiegoś czasu zaczął tam panować. Ja polecam funkowe biby Cookie Monstera. Dodatkowo świetna atmosfera i nagłośnienie. Minusy - kształt i najpowolniejsi barmani w całym mieście

2 - Bagdad - najlepsza bramka + najbardziej zróżnicowany rozkład jazdy + fajna atmosfera. Gdyby jeszcze troche ruszyli z mielizny na której siedzą od kilku lat byłby top

3 - Oiom - Rebus z ekipą gwarantują muzykę techniczną na najwyższym poziomie + dobre nagłośnienie i zapach plasteliny w toalecie. Minus - bar w którym właściwie można napić się tylko piwa albo czystej gołdy

4 - Kontrasty - od dawna miałem ochotę, żeby wybrać się na imprezę z dramami, ale Cube skutecznie mnie odstraszał syfem i dresiarnią, które tam panowały. Bogu dzięki został zamknięty i teraz domem dla połamanych dźwięków w Eudezet jest willa zamiast obory. Bardzo fajny wystrój + bywalcy którzy naprawdę kochają tę muzykę + świetny bar + dobre nagłośnienie (przydałoby się więcej basu ale i tak jest nieźle). Minusy - otoczenie + lastrykowo-lodowiskowa podłoga na dancefloorze + mogliby tam wpuścić czasem jakieś bardziej organiczne groovy

5 - Rezydencja - właściwie to umieszczam ją tu po to żeby móc dobić do piątki, bo niestety lokal mocno odstaje od reszty i to niestety tym co jest najważniejsze - muzyką. Ma jednak swoje niebagatelne zalety - co piątek Luk na dole robi hałas + najlepszy bar (niestety też najdroższy) + sporo ładnych dziewczyn

No to teraz możecie spokojnie śmigać do klubów. Miłej zabawy

środa, 14 stycznia 2009

Ja sem magisterek


Witam w nowym roku i życzę wszystkim pomyślności. Zgodnie z tytułem dzisiaj żadnych kawałków do ściągnięcia nie będzie. Za to każdy chętny będzie miał zaszczyt ;) zapoznania się z moim najwspanialszym i najtrudniejszym dzieckiem - pracą magisterską. Trudno mi napisać cokolwiek obiektywnego na jej temat gdyż kosztowała mnie tyle pracy i stresu, że straciłem do niej jakikolwiek dystans. Na początek trochę teoretycznego przynudzania w temacie socjologii muzyki. Potem na temat zmian statusu muzyki rozrywkowej na tle przeobrażeń we współczesnej kulturze. Następnie o roli muzyki rozrywkowej w polskim społeczeństwie od lat 50-ych. Na koniec zdecydowanie najciekawsze sprawozdania z wywiadów przeprowadzonych z 9 osobami, których wpływ na muzykę klubową w Łodzi i nie tylko jest nie do przecenienia. Cała masa ciekawych historii i refleksji związanych z muzyką gwarantowana.
Z racji tego, że jestem już teraz wolnym człowiekiem i mam zamiar zupełnie poświęcić się pasji możecie się spodziewać w tym roku zdecydowanie częstszych wpisów na blogu.

Rola muzyki rozrywkowej we współczesnej kulturze oraz życiu jednostek