niedziela, 13 lipca 2008

Wynurzeń Grega ciąg dalszy

Postanowiłem zmienić nazwę bloga na bardziej buńczuczną i oddającą moje samouwielbienie w temacie muzyki. A dzisiaj nie dosyć, że buńczucznie to jeszcze nielegalnie. Mogłem wrzucić kawałek z albumu Renaissance - Renaissance, który uważam za najlepszy w temacie prog rocka i którego jestem szczęśliwym właścicielem, ale tego nie zrobie bo mam taki kaprys. Skoro zwyczajną sytuacją w Polsce jest, że klient rzyga na siedzenia w autobusie nocnym, kierowca go upomina, a potem musi przepraszać za "naruszenie nietykalności osobistej" to ja mam prawo wrzucić raz kawałek z płyty której nie mam (ale miałem i niedługo znowu będę miał). Przed chwilą ściągnięty z rapidshare'a The Kettle z albumu Valentyne Suite (możecie wierzyć lub nie, ale z tego co mi wiadomo jedynego pirata jakiego posiadam na swoim komputerze) grupy Colosseum. Kawałek ma powera porównywalnego chyba tylko do Ace of Spades Motorhead. Niespecjalnie tajną ciekawostką jest to, że kawałek został zsamplowany przez Fatboy Slima w Ya Mama (można chyba nawet powiedzieć zjechany, bo poza wyszukaniem go Norman nie napracował się zbytnio). Tak samo jak w przypadku Return to Forever chciałem wrzucić coś dłuższego (czyli utwór tytułowy) , ale 16 minutowe wrzuty nie przyciągną czytelników. Nie będę się zbytnio rozwodził na temat albumu poza tym, że był krokiem milowym dla Prog Rocka i z pewnością warto go posłuchać całego oraz, że oryginałka na spirali Vertigo śni się niejednemu kolekcjonerowi. Band nagrał jeszcze dwa studyjne albumy i rozpadł się zasilając takie super grupy jak Atomic Rooster, Humble Pie czy Greenslade.

Colosseum - The Kettle

Można teraz przejść do zasadniczej części czyli przedstawienia się . Generalnie blog powstał po to żebym mógł się podzielić z wszystkimi miłośnikami muzyki swoją zajawką i trochę pomądralować w tym temacie. Dla żartu trochę w 2 pierwszych postach zarzuciłem nieparkietowe rzeczy, ale z pewnością od następnego postu będzie już dużo tematów pod nóżkę, bo pewnie jak każdy kto gra imprezy z wiekiem coraz bardziej nabieram przekonania, że głównym celem muzyki jest bawić (nawet miałem w tym poście zarzucić swojego mixa, ale na ostatniej imprezie się tak "zgrałem", że postanowiłem pojechać trochę bardziej ambitnie). Nudny to tekst i wyświechtany, ale na tym blogu nie będzie żadnych gatunkowych ograniczeń. O tym, że nie mają one żadnego sensu dowiedział się z pewnością każdy kto kiedyś na imprezie słyszał Ring of fire Johny'ego Casha i widział co ludzie potrafią robić w czasie tego niby nie tanecznego kawałka. Spodziewajcie się więc wszystkiego.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

zerżnąłeś ode mnie tytuł Greg...

Greg pisze...

raczej ze świata według garpa drogi kolego